Weekend nad Krutynią to bardzo dobry pomysł
Miał to być weekend odpoczynkowy, jakiś niewielki spacerek, może kajaczek. Było jak zawsze, czyli długie wędrówki po lesie, spływ Krutynią, a na koniec jeszcze zwiedzanie leśniczówki Pranie i dawnego klasztoru w Wojnowie. Przynajmniej mam o czym pisać. Weekend nad Krutynią spędziliśmy w Noc Świętojańską, było, co oglądać.
Weekend na Krutynią – miejscowość Krutyń i spacer po lesie
Trochę bałam się piątkowego wyjazdu z Warszawy w dniu zakończenia roku szkolnego, ale poszło nam zadziwiająco dobrze. Na miejscu zdążyliśmy jeszcze zjeść kolację w Restauracji Krutynianka. Naszym zdaniem jest to najlepsze miejsce z jedzeniem w całej miejscowości. Zjedliśmy ryby, zupę rybną i kartacze. Restauracja leży nad samym brzegiem rzeki i w ciepłe dni można siedzieć na tarasie.
Następnego dnia postanowiliśmy przejść się po okolicznym lesie. Wybraliśmy trasę do jeziora Mokrego. Do trasy trzeba dojść przez most na rzece, dalej już są znaki. Po drodze minęliśmy dwa złączone drzewa, czyli zakochaną parę.
I po bardzo krótkim czasie dotarliśmy nad jezioro Mokre. Postanowiliśmy więc przedłużyć trochę nasz spacer, skręciliśmy w widoczną z lewej strony strony ścieżkę i ruszyliśmy dalej.
Zeszliśmy jeszcze nad samo jezioro, oczywiście aby zrobić zdjęcia.
Pętli nie udało nam się zrobić, bo musielibyśmy dojść do miejscowości Zgon, a długość trasy mogła spowodować nasz zgon. Wróciliśmy więc póki czas.
Ciągle jednak nie mieliśmy dość, więc postanowiliśmy jeszcze zrobić pętlę w rezerwacie Zakręt. Obejrzeliśmy jeziorka, podmokłe łąki. Było bardzo zielono.
W drodze powrotnej wstąpiliśmy na obiad, a potem ja odpoczywałam w naszym uroczym apartamencie, a Marcin ruszył dalej. Tym razem postanowił odwiedzić konie w stadninie w Gałkowie.
Weekend nad Krutynią – Noc Świętojańska
Wieczorem razem z całą miejscowością uczestniczyliśmy w barwnej imprezie. Były śpiewy i tańce, ale najważniejszy okazał się spływ łodziami i oczywiście rzucanie wianków do wody. Niestety, zgapiliśmy się i nie wsiedliśmy do łodzi, a okazało się, że każdy mógł. Ale cóż z brzegu mieliśmy lepszy widok na całą uroczystość. Łódki zostały specjalnie na tą okazję udekorowane kwiatami. Najładniej wyglądały dzieci w białych strojach. Wszystkie łodzie płynęły kawałek po rzece, a później wróciły i zabawa na lądzie trwała dalej.
W tym roku ze względu na panujący chłód odpuszczono pannom i nie wrzucano ich do wody, co jest tradycyjnym zwyczajem.
Weekend nad Krutynią – spływ kajakiem
Następnego dnia postanowiliśmy popływać kajakiem, a że kajaków jest tu więcej niż drzew, nie było problemu z jego wypożyczeniem. Pan Wiosełko przyjechał po nas do pensjonatu, zabrał nad rzekę, a potem czekał w umówionym miejscu. Nie mamy specjalnej wprawy w pływaniu kajakiem, a Marcin zadebiutował na rzece, więc trasę wyznaczyliśmy sobie dość krótką. Okazała się ona bardzo atrakcyjna, no i niestety zatłoczona. Musieliśmy walczyć z prądem rzeki, wiatrem i innymi kajakarzami. Daliśmy radę, ale zdjęć za dużo nie zrobiliśmy.
Aby uniknąć tłoku, należy udać się nad rzekę w godzinach popołudniowych, ale o tym dowiedzieliśmy się po fakcie.
Weekend nad Krutynią – leśniczówka Pranie i dawny klasztor w Wojnowie
Byliśmy tuż obok tych miejsc, więc szkoda nam było ich nie zobaczyć. Najpierw zwiedziliśmy leśniczówkę Pranie, to ta sama, w której przemieszkiwał Konstanty Ildefons Gałczyński. Podobał nam się sam budynek, znajdujący się na brzegu jeziora Nidzkiego. Żałowaliśmy trochę, że sami nie wpadliśmy, aby tym budynkiem administrować. W takim miejscu pewnie wspaniale się mieszka. Może zaczęlibyśmy pisać wiersze?
Wybraliśmy się też na spacer ścieżką wokół leśniczówki. Okazało się, że dla Marcina nie było to dobre miejsce. Komary gryzły go jak oszalałe, bo oczywiście zapomnieliśmy środka odstraszającego. Dodam, że na mnie nie usiadł ani jeden. Tak się mnie bały, paskudy.
Dawny klasztor starowierców w Wojnowie jest dziś własnością prywatną. W środku nie można robić zdjęć. W cerkwi jest dość ładny ikonostas. Sam budynek nie powala. Akurat trafiliśmy na niemiecką wycieczkę, nie mieliśmy więc okazji wysłuchać historii klasztoru. Odwiedziliśmy tylko jeszcze klimatyczny cmentarz, na który spoczywają siostry zakonne.
Weekend nad Krutynią – informacje praktyczne
Spanie – Mieszkaliśmy w uroczym miejscu, które nazywa się „Gościniec Szuwary”. Spaliśmy w apartamencie, na piętrze. Było przede wszystkim cicho, bo gościniec znajduje się na samym końcu miejscowości, tuż przy lesie. Możemy o tym miejscu powiedzieć same dobre rzeczy: czysto, gościnnie, cicho, przemili gospodarze i pyszne śniadania.
Jedzenie – Jedliśmy w różnych restauracjach, ale najbardziej smakowało nam w restauracji Krutynianka, szczególnie ryby były świetne.
Kajaki – Można wypożyczyć właściwie wszędzie. Nas woził pan z firmy „Wiosełko”, znany w pensjonacie jako Pan Wiosełko. Warto dowiedzieć się, kiedy na rzece nie ma tłoku.
Jeśli
chcecie odwiedzić więcej miejsc w Warmińsko-Mazurskim, zerknijcie tu;
jesteście ciekawi, co u nas słychać, śledźcie nas na Facebooku i Instagramie.
lubicie zwiedzać Polskę, kupcie naszego ebooka, szczegóły znajdziecie w tym wpisie, a klikając na zdjęcie poniżej, przeniesiecie się do naszego sklepu.