Na plaży w Walencji, czyli czasem trzeba odpocząć
Kiedy wylatywaliśmy z Warszawy było minus 1, Walencja powitała nas 20 stopniami i miłym ciepłym wiatrem. Do wynajmowanego mieszkania pojechaliśmy metrem, obserwując mieszkańców tego trzeciego co wielkości miasta Hiszpanii. Zadziwiły nas ciepłe ubrania, ale widać ludzie południa 20 stopni traktują jak niską temperaturę. Atmosfera w metrze była mniej żywiołowa jak w Madrycie, ale też inna niż w Barcelonie. Język to chyba jakaś mieszanka kastylijskiego i katalońskiego, a może oba równocześnie.
Mieszkanie wynajęliśmy w dzielnicy nadmorskiej. Po zakwaterowaniu się poszliśmy coś zjeść. Znaleźliśmy bardzo sympatyczny bar Casa Paco. Zjedliśmy tortillę, popiliśmy winem. Byliśmy atrakcją dla miejscowych bywalców baru. Jeden z nich opowiadał, że był w Polsce, odwiedził Kraków i Wieliczkę i bardzo mu się podobało.
Na plaży w Walencji – bulwary
Od portu w stronę centrum ciągną się fantastyczne bulwary i plaże. Te ostatnie są bardzo szerokie, a przy bulwarach znajdują się liczne knajpki. Przeszliśmy bulwarami spory kawałek podziwiając aktywność sportową mieszkańców Walencji. Potem jeszcze odwiedziliśmy sklep, no i odpoczywaliśmy po podróży i po spacerze.
Następnego dnia zwiedzaliśmy akwarium i centrum nauki
Jeśli
interesujecie się Hiszpanią, zerknijcie tu;
ciekawi Was, co u nas słychać, obserwujcie nas na Facebooku i Instagramie
lubicie zwiedzać niezwykłe miejsca w Polsce, kupcie nasz ebook, w tym wpisie znajdziecie szczegóły na jego temat, a jeśli klikniecie w poniższy obrazek, przeniesiecie się do naszego sklepu.
Poniższy link jest afiliacyjny, będzie nam miło, kiedy z niego skorzystacie.
Dodane przez Małgosia dnia 2013-04-09