Leniwe dni w winnicy Akhaskeni
12.08.2018
Przejechaliśmy trochę kilometrów, drogę opisaliśmy. Przestało padać, a my jesteśmy w miejscu, w którym odpoczywamy, bo nic innego nie ma tu do roboty. Sami tego chcieliśmy i jest dobrze. Dziś po leniwym poranku wybraliśmy się na spacer.
Leniwe dni w winnicy Akhaskeni – wśród przyszłego wina
Kiedy znudziło się nam siedzenie i leżenie wybraliśmy się na spacer. Pogoda jest już łaskawa, trochę ponad 20 stopni. Na horyzoncie widnieją góry Kaukaz, które zamykają naszą dolinę. My spacerowaliśmy wśród krzewów, oglądając całkiem już dojrzałe winogrona. Skosztowaliśmy i zdziwiliśmy się, że są tak słodkie. Niestety, mokra ziemia doszczętnie oblepiła nasze buty, więc do hotelu wracaliśmy w skarpetkach, aby wszystkiego nie pobrudzić.
Dotarliśmy też do pobliskiej wioski i stwierdziliśmy, że nie ma w niej ani jednego porządnego domu. Nie ma też kartonów i sznurka. Jest beton, zardzewiałe płoty i takie wszystko rozpadające się.
Leniwe dni w winnicy Akhaskeni – w hotelu
Po spacerze mieliśmy zajęcia własne. Marcin siedział nad basenem, a ja w pokoju. Oboje czytaliśmy. Ja siedziałam w pokoju, bo choć hotel bardzo nam się podoba, mają tu głupi zwyczaj puszczania głośnej muzyki. A rap nad basenem akurat mi działa na nerwy. Marcin jest bardziej odporny i przede wszystkim uwielbia siedzieć na zewnątrz
Leniwe dni w winnicy Akhaskeni – obiad
Kolejną atrakcją był obiad. Jedzenie jest naprawdę świetne. Jedliśmy na zewnątrz i poprosiliśmy panią managerkę o ściszenie muzyki, bo w pewnym momencie mieliśmy stereo. Z wewnątrz dobiegała spokojna muzyka instrumentalna, a na zewnątrz był rap. Obiad jedliśmy powoli, bo w końcu nigdzie nam się nie spieszyło. Wypiliśmy dwa kieliszki wina i wróciliśmy do pokoju. Trochę pogadaliśmy, a potem znów czytaliśmy. Marcin na balkonie, a ja w pokoju, bo jak tylko oddaliśmy się z pola widzenia, muzyka znów zrobiła się głośna.
A miało to być spokojne miejsce, gdzieś w polu. Nie wiem, kto to wymyślił, że dodatkową atrakcja musi być głośna muzyka.
Marcin teraz pływa w basenie, jest w nim wielkie łabędź, może więc uda mi się zrobić mu zdjęcie na nim. A potem kolacja, degustacja wina i znów czytanie. Chyba jutro zabiorę się do jakiejś pracy, bo w końcu, ile można odpoczywać.
13.08.2018
Nudzimy się na całego. Chcieliśmy dziś pojeździć na rowerach, które tutaj są, ale jak podjechaliśmy do bramy, strażnicy powiedzieli, że nie można na rowerach opuszczać terenu. Nie chcieliśmy wierzyć i Marcin poszedł spytać w recepcji, okazało się, że to prawda, bo podobno nie ma dobrych dróg. Poszliśmy więc na spacer, chodziliśmy drogami jak najbardziej zdatnymi do jazdy na rowerach górskich.
Leniwe dni w winnicy Akhaskeni – spacer po okolicy
Po drodze spotkaliśmy osła, było nam go żal, bo stał przywiązany w słońcu. Podziwialiśmy też odwagę ludzi, którzy mieszkają w domach, gdzie gaz dostarcza się w zardzewiałych rurach, znajdujących się na zewnątrz. Kiedy mijaliśmy taki dom, chciałam być grzeczna i powiedziałam po gruzińsku „dzień dobry”, no i jedna z pań zagadała do nas po gruzińsku, a jakże. Musiałam więc jakoś wytłumaczyć na migi, że znam tylko jedno słowo po gruzińsku (znam jeszcze drugie: dziękuję). Co dziwne, panie też nie umiały po rosyjsku, a były w takim wieku, że powinny. Szybko też wytłumaczyliśmy, że jesteśmy Polakami, ale nie wiem, czy nas zrozumiały.
Szliśmy drogą wzdłuż torów i zastanawialiśmy się, kiedy jechał tędy ostatni pociąg i nagle usłyszeliśmy lokomotywę, a potem zobaczyliśmy dwa azerskie wagony.
Leniwe dni w winnicy Akhaskeni – Marcin w basenie i obiad
Po powrocie Marcin poszedł na basen i dostaliśmy ogólnej głupawki z nudów. Marcin wszedł na łabędzia, a ja mu robiłam zdjęcia. Potem jeszcze usiłował pływać na samolocie. Mieliśmy dużo zabawy.
Na obiad znów zamówiliśmy kebab i dolmę. Wszystko było świetne, tylko kelnerzy trochę niepozbierani. Ten hotel w ogóle bardzo nas bawi, bo zachowują się tu jakby to był pierwszy hotel na świecie, a kelnerzy dostali tu swoją pierwszą pracę. Wszyscy są mili, ale mogliby być bardziej poskładani. Przynieśli nam na przykład rachunek przed podaniem jedzenia.
No i cały czas przy basenie bębni muzyka aż uszy puchną.
Po obiedzie byłam zajęta wrzucaniem tekstu. Na szczęście jutro stąd wyjeżdżamy i wracamy do aktywnego zwiedzania.
Jeśli
interesuje Was Gruzja, zerknijcie tu;
chcecie wiedzieć, co u nas słychać, obserwujcie nas na Facebooku i Instagramie;
lubicie zwiedzać ciekawe miejsca w Polsce, kupcie nasz ebook, informacje na jego temat znajdziecie w tym wpisie, a klikając w poniższy obrazek, przeniesiecie się do naszego sklepu.
Poniższy link jest afiliacyjny, będzie nam miło, gdy z niego skorzystacie.
Booking.com
One Comment
Beata
Super!!!