
Hubert de Givenchy, czyli podróż po świecie mody
Miał 10 lat i już wiedział, że chce zostać projektantem mody. To dziecięce marzenie zrealizował w pełni. Hubert de Givenchy, bo o nim mowa, to jedna z największych postaci świata wielkiej mody XX wieku. Swój Maison Givenchy otworzył w Paryżu w 1952 roku i prowadził z powodzeniem do 1995 roku, kiedy to postanowił po prostu pójść na emeryturę. Wystawa poświęcona temu wielkiemu artyście mody trwa ciągle w madryckim muzeum Thyssen Bornemisza. Zaprezentowano tu absolutnie unikatowy zbiór ponad 100 wielkich kreacji mistrza z całego okresu jego kariery zawodowej.

Być może już nie uda Wam się zobaczyć tej wystawy, bo zamyka ona swoje podwoje w drugiej połowie stycznia, ale zachęcam do obejrzenia zdjęć tych niezwykłych dziel sztuki. Cały czas mówię o sztuce, bo kolekcje wielkich kreatorów mody z pewnością są sztuką. To zresztą spowodowało, że tak renomowane muzeum jakim jest Thyssen Bornemisza zdecydowało się na pokazanie tej wystawy. Jak zresztą podkreślono w materiałach do wystawy, prezentowane stroje nawiązują dialog z licznymi dziełami sztuki. Stąd zresztą na wystawie można oglądać dzieła takich artystów jak Mark Rothko, Joan Miro, ale także barokowego malarza hiszpańskiego Francisco Zurbarana.

Hubert de Givenchy był nowatorem mody, ale jednocześnie chciał by stroje, które prezentuje nie były tylko czystą kreacją artystyczną, a miały po prostu wymiar użytkowy. Jeśli lubicie dobre stare filmy to pewno już niejednokrotnie widzieliście stroje zaprojektowane przez Givenchy. Był on bowiem autorem kreacji Audrey Hepburn w takich obrazach jak „Śniadanie u Tiffanyego” czy „Sabrina”. Z aktorką łączyła go zresztą długoletnia przyjaźń. – To są jedyne ubrania w których czuję się sobą. On jest kimś znacznie więcej niż kreatorem mody. Jest twórcą osobowości – powiedziała Hepburn o Hubercie de Givenchy.To również on projektował dla Jacqueline Kennedy i księżnej Karoliny z Monako.

Jednym ze znaków rozpoznawczych projektanta stał się kolor czarny. Kontynuował on więc niejako drogę, którą rozpoczęła Chanel, projektując „małą czarną”. Oglądając wystawę ze zdumieniem zauważyłem, że wczesne prace z lat 50-tych i 60-tych nic nie straciły na aktualności, natomiast późniejsze modele urzekają nieco ekscentryczną elegancją. Givenchy projektował pełne spectrum strojów, na wszelkie okazje. Jest więc i moda ślubna, tak lubiana przez niektórych, ale i strój specjalnie zaprojektowany na pogrzeb. W komentarzu do wystawy można wysłuchać wielu uwag projektanta dotyczących ubiorów. Mnie najbardziej podobała się ta w której mówi, że to nie kobieta ma dostosowywać się do stroju, a strój do niej.


To nie pierwsza wystawa mody, która oglądaliśmy. Myślę , że warto poświecić czas na oglądanie takich ekspozycji. To często podróż przez świat sztuki, wszystko poprzez inspiracje, jakie moda właśnie ze sztuki czerpie. To także zapisana w strojach historia obyczajów, a właściwe zmian w sposobie postrzegania świata. Hubert de Givenchy pokazał fascynujący czas powojennej emancypacji kobiet we Francji (choć nie tylko). No i jest jeszcze jeden powód –to są naprawdę piękne ubrania.
Jeśli lubicie Hiszpanię, zerknijcie tu.
Chcecie na bieżąco śledzić nasze podróże, obserwujcie nas na Facebooku i Instagramie.
Zainspirujcie się do odwiedzenia ciekawych miejsc w Polsce, kupując nasz ebook, szczegóły na jego temat znajdziecie w tym wpisie, a klikając w zdjęcie, przeniesiecie się do naszego sklepu.
Poniższy link jest afiliacyjny, będzie nam miło, jeśli z niego skorzystacie.

