Budapeszt, zwiedzanie Pesztu
Nasze zwiedzanie Budapesztu zaczęliśmy od Pesztu. Metrem numer 1 pojechaliśmy na Plac Wolności. Linia jeden jest najstarsza w kontynentalnej Europie. Wagoniki są małe, żółte, stacje bardzo malownicze, a metro jest bardzo blisko powierzchni ziemi. Jedyny problem polega na tym, że na powierzchni musimy wiedzieć, w którą stronę chcemy jechać, bo nie ma przejścia między torami. Nam ta linia bardzo przypadła do gustu. To tak jakby zabytek służył do codziennego użytku.
Zwiedzanie Pesztu – Plac Wolności
Na Placu Wolności najbardziej rzuca się w oczy pomnik Milenium. Na jego szczycie jest rzeźba archanioła Gabriela. Monument jest symbolem tysiąca lat istnienia państwa węgierskiego. Jego budowę ukończono w 1929 roku. Z przodu możemy zobaczyć posągi siedmiu wodzów plemion madziarskich, którzy w 896 roku przekroczyli łuk Karpat i zajęli nizinę węgierską. Przewodził im książę Arpad.
W łukach kolumn oglądaliśmy postaci z historii Węgier. Z lewej strony stoją władcy średniowieczni, z prawej władcy i wybitne postaci z czasów późniejszych. Nie spieszyliśmy się tu. Marcin opowiadał coś o niektórych postaciach. Na placu znajduje się też tablica z napisem „pamięć bohaterom”, to węgierski odpowiednik Grobu Nieznanego Żołnierza.
Z boku znajduje się Muzeum Sztuk Pięknych, ale aktualnie jest zamknięte. Najlepsze obrazy znajdziecie w Muzeum Malarstwa Węgierskiego w Budzie. Z drugiej strony jest Pałac Sztuki z wystawami czasowymi, ale nas zaintrygowało lodowisko i zamek, który było widać za placem.
Zwiedzanie Pesztu – Lasek Miejski
No i znaleźliśmy się w Lasku Miejskim. W 1896 roku odbyła się tu wystawa milenijna. Piszę o tym, bo właśnie na tą wystawę wybudowano zamek Vajdahunyad. Pierwotnie był zbudowany z dykty i kartonu i miał być naturalnej wielkości makietą arcydzieł węgierskiej architektury. Miał obrazować dziesięć wieków węgierskiej obecności w basenie karpackim.
Potem został zbudowany od nowa, tym razem z trwałych elementów, bo domagali się tego mieszkańcy. Budowla do dziś cieszy się dużym zainteresowanie zwiedzających. 37-metrowa wieża tortur została zaprojektowana na wzór baszt średniowiecznych znajdujących się terenie dzisiejszej Słowacji, były też elementy wzorowane na siedmiogrodzkich, z Sighisoary, a także inne, pochodzące z zachodnich Węgier. Wewnątrz mieści się muzeum rolnictwa, ale nas te zbiory nie fascynują, więc zwiedzanie sobie odpuściliśmy.
Ale dotknęliśmy pióra Anonima, które pomnik znajduje się na zamkowym placu. Ma to pozytywnie wpłynąć na rozwój talentów literackich.
Zobaczyliśmy jeszcze wejście do cyrku i z ciekawości zajrzeliśmy do środka kąpieliska im. Szechenyiego. Korzysta ono z najcieplejszych źródeł w mieście, o temperaturze ponad 70 stopniu. Było mnóstwo chętnych do kąpieli, a przez okno w kawiarni zobaczyliśmy tych, którzy korzystali z basenów na wolnym powietrzu. Od razu zrobiło mi się zimno. Gdybyśmy mieli więcej czasu, to pewnie skończyłoby się na kąpieli, ale na szczęście dla mojego zdrowia, nie mieliśmy.
Zwiedzanie Pesztu – ulica Andrassyego
Wracaliśmy na piechotę wpisaną na listę światowego dziedzictwa UNESCO ulicą Andrassyego. Uchwałę o budowie reprezentacyjnej alei podjęto w 1870. Większość zabudowy powstała w ciągu kilku lat, stąd jej jednorodny charakter. Dominują eklektyczno-neorenesansowe pałace. Wzdłuż alei jeździ linia metra 1, więc kiedy już zobaczyliśmy, jak wygląda ta stacja, wsiedliśmy do zabytkowego wagonika i podjechaliśmy dwie stacje. Świadczy to o tym, że aleja wielkiego wrażenia na nas nie zrobiła.
Dotarliśmy pod gmach opery. Na zwiedzanie się nie załapaliśmy (a podobno warto) ze względu na godziny, które nam nie odpowiadały. Z zewnątrz budynek nie powala na kolana. Spojrzeliśmy więc, kupiliśmy pieczone kasztany, ale tylko podsyciły nasz apetyt, nie było więc rady i poszliśmy na obiad.
Zwiedzanie Pesztu – Katedra św. Stefana
Przed katedrą świętego Stefana zatrzymał nas jarmark. Chodziliśmy od stoiska do stoiska i podziwialiśmy różnego produkty, a Marcin najbardziej żałował, że najedliśmy się i nie może skosztować potraw, które tu gotowały się w wielkich garach. Zdecydowanie popełniliśmy błąd logistyczny.
Kościół został wybudowany w XIX. Było w nim mnóstwo turystów. Jak tylko Marcin zobaczył ten tłum, wiedział, że zwiedzanie będzie szybkie, bo ja tłumu nie znoszę i już. Ale zobaczyliśmy największą relikwię przechowywaną w bazylice, a mianowicie rękę świętego Stefana, prawą rękę. Od 1989 roku wznowiono procesje Świętej Prawicy, które odbywają się 20 sierpnia.
Zwiedzanie Pesztu – Muzeum Dom Terroru
Wielkie wrażenie zrobiło na nas Muzeum Dom Terroru, które mieści się przy wspomnianej już wcześniej ulicy Andrassy. W czasie II wojny światowej była tu główna kwatera faszystowskiej Partii Strzałkokrzyżowców, a w czasach stalinizmu – siedziba policji politycznej AVH. Zauważyliście, że ci zawsze chodzą w parze. Muzeum zostało poświęcone ofiarom obu systemów. Są tu nowoczesne ekspozycje, robiące szalone wrażenie. Na ekranach telewizorów ofiary opowiadają swoje historie. Ekspozycji towarzyszy wstrząsająca muzyka. Zwiedzanie kończy zjazd windą do celi śmierci, w których na ścianach umieszczono fotografie ofiar. A na koniec są zdjęcia oprawców, bo na Węgrzech szczegółowo określono stanowiska, których zajmowanie uznano za zbrodnicze. Ciekawe, czy kiedyś doczekamy się w Polsce muzeum, które uczci ofiary komunizmu.
W muzeum nie można było robić zdjęć, ale chyba i tak nie mielibyśmy na to ochoty. W dość ponurym nastroju ruszyliśmy na dalsze zwiedzanie.
Zwiedzanie Pesztu – Parlament
Przeszliśmy na Plac Lajosa Kossutha, gdzie mieści się słynny budynek Parlamentu. Do środka nie udało nam się wejść, bo już na ten dzień wszystkie bilety były sprzedane, a na inne dni bilety trzeba było kupować przez Internet. Strona wydawała nam się jakaś podejrzana, więc w rezultacie odpuściliśmy sobie zwiedzanie Parlamentu.
Zwiedzanie Pesztu – nad Dunajem
Zeszliśmy natomiast nad rzekę, aby poszukać pomnika kilku tysięcy budapesztańskich Żydów zastrzelonych na brzegu rzeki na przełomie 1944 i 1945 roku. Są to odlane z żelaza buty o przedwojennych fasonach. Robią naprawdę wielkie wrażenie. Strzałkokrzyżowcy przed oddaniem strzału w plecy kazali ofiarom zdejmować buty. Uwaga praktyczna: na ulicy znajduje się bardzo mało przejść dla pieszych i są one znacznie oddalone od siebie. Trzeba więc zaplanować sobie przejścia na drugą stronę lub przebiegać między samochodami, jak my nierozsądnie zrobiliśmy.
Zwiedzanie Pesztu – Muzeum Narodowe
Zaczęło się już trochę ściemniać, postanowiliśmy więc udać się do Muzeum Narodowego, gdzie przypominaliśmy sobie fakty z historii Węgier i śledziliśmy tęsknotę za Wielkimi Węgami i poczucie niesprawiedliwości, że państwo tak okrojono po I wojnie światowej. W specjalnym pomieszczeniu znajduje się płaszcz koronacyjny świętego Stefana. Sala znajduje się na parterze, z boku i trzeba poprosić o otwarcie drzwi. Takie muzea dużo mówią nie tylko o historii danego narodu, ale także pokazują interpretacje przedstawianych wydarzeń.
Jeśli myślicie, że już zakończyliśmy zwiedzanie, to się mylicie, bo wieczorem pojechaliśmy jeszcze na drugą stronę Dunaju, aby zrobić zdjęcia parlamentu. Powiem krótko – była mgła. Na szczęście przed wyjazdem kupiliśmy statyw, co trochę uratowało nasze zdjęcia. Więcej zrobić się nie dało.
Tuż przed wyjazdem spacerowaliśmy jeszcze reprezentacyjną ulicą Vaci, kupiliśmy tradycyjne koszulki, bo jeszcze wam o tym nie pisałam, teraz w każdym mieście kupujemy sobie koszulki. Okazało się, że tu też odbywa się jarmark świąteczny, zjedliśmy więc obiad, czyli langosze, które popiliśmy grzanym winem. Wcześniej odwiedziliśmy halę targową i zgadzamy się z innymi odwiedzającymi, sprzedawcy nie są ujmująco mili, a właściwie wcale nie są mili, ale paprykę i kiełbasę kupiliśmy. Tu przeczytajcie o zwiedzaniu Budy.
Jeśli
chcecie wiedzieć, co u nas słychać, obserwujcie nas na Facebooku i Instagramie;
jeździcie po Polsce i szukacie interesujących miejsc do zobaczenie, kupcie nasz ebook, w tym wpisie znajdziecie szczegóły, a klikając w poniższe zdjęcie przeniesiecie się do naszego sklepu.
Poniższy link jest afiliacyjny, będzie nam miło, gdy z niego skorzystacie.
Dodane przez Małgorzata Bochenek dnia 2016-01-03