Budapeszt, zwiedzanie Budy
Dzień, w którym zaplanowaliśmy zwiedzanie Budy obudził się mglisty i taki pozostał. W południe doszedł jeszcze drobny kapuśniaczek. Co tu dużo mówić, było paskudnie. Tłumom turystów jednak to nie przeszkadzało, więc i my udawaliśmy, że jest ok.
Zwiedzanie Budy – na Górze Zamkowej
Na Górę Zamkową wjechaliśmy zabytkową kolejką. Funikular, bo tak brzmi prawidłowa nazwa kolejki, jest zabytkowy, pierwszą swoją podróż odbył w 1870 roku. Mimo deszczowej pogody i stosunkowo wczesnej pory i tak musieliśmy odstać swoje w kolejce po bilety. Zajęliśmy miejsce w pierwszym wagoniku i ruszyliśmy. Podróż trwa krótko, wysiada się przy ozdobnym ogrodzeniu zamkowym z kutą żelazną bramą. Tuż obok wznosi się znany ze zdjęć z Budapesztu pomnik legendarnego turtula, czyli mitycznego ptaka: pół orła pół sokoła, który pojawia się w madziarskich legendach.
Kiedy już skończyliśmy fotografować turtula, ruszyliśmy oglądać Zamek Królewski. Źródła podają, że został wzniesiony w XIII wieku i od tego czasu płonął 31 razy, ostatni raz podczas szturmu radzieckiego w 1945 roku. Jest to ogromna budowla. Postanowiliśmy rozpocząć oglądanie od strony widoku na Dunaj. Widok podobno jest fantastyczny. Podczas naszego pobytu był, no cóż… mglisty, taki romantyczny.
Galeria Narodowa
Mgła zaczęła zamieniać się w drobny kapuśniaczek, uznaliśmy więc, że pora zacząć podziwiać sztukę i weszliśmy do Węgierskiej Galerii Narodowej. Zwiedzanie zaczęliśmy od góry, czyli, jak się okazało od sztuki współczesnej. Towarzyszyła nam muzyka, bo w galerii odbywał się właśnie koncert. No i z radością dodarliśmy do sali, w której wystawiane były największe dzieła z będącego w remoncie Muzeum Sztuk Pięknych.
Tuż przed dwunastą wyszliśmy na zewnątrz, dotarliśmy do tarasu widokowego, z którego przy dobrej pogodzie widać Peszt i Wzgórze Gelerta. Peszt majaczył się po drugiej stronie rzeki, a Wzgórze Gelerta utonęło we mgle. Wśród turystów rozpoczął się jakiś ruch, więc poszliśmy zobaczyć, co się dzieje i trafiliśmy na zmianę warty przed Pałacem Prezydenckim. Zauważyliście, że zmiana warty w każdym kraju jest inna?
W tym momencie odkryliśmy, że przy zakupie biletów popełniliśmy błąd, bo kupiliśmy je w obie strony, a teraz stwierdziliśmy, że zjeżdżanie jest bez sensu i ruszyliśmy na spacer po Budzie. Pełnymi uroku uliczkami dotarliśmy do kościoła Macieja. Po odstaniu swojego w długiej i wolno poruszającej się kolejce weszliśmy do środka.
Zwiedzanie Budy – kościół św.Macieja
Do świątyni prowadzi portal w południowej fasadzie. W środku zaskakują różne barwy. W XIX wieku kościół został pokryty freskami. Dodatkową ozdobą są witraże. W świątyni znajdują się chorągwie pochodzące z koronacji Franciszka Józefa. Warto wejść do muzeum, zgromadzono w nim zabytki sztuki sakralnej. W kościele znajdują się grobowce węgierskich królów, my szukaliśmy elementów pochodzących ze średniowiecza. Są nieliczne. Świątynia, mimo że przebudowana w XIX wieku na nas zrobiła dobre wrażenie.
Przed kościołem stoi Kolumna Świętej Trójcy, która powstała w latach 1710-1713. Stał przy niej człowiek z dzikim ptakiem na uwięzi z zasłoniętymi oczami, trochę się pogapiłam, ale potem zrobiło mi się żal zwierzęcia.
Zwiedzanie Budy – Baszta Rybacka
Tuż obok na tym samym placu jest jedna z najsłynniejszych budowli w Budzie, a mianowicie Baszta Rybacka. W średniowieczu za kościołem znajdował się targ rybny, stąd nazwa. Pochodzi ona z końca XIX wieku. Została pomyślana jako taras widokowy (o ironio). Można było napić się tu grzanego wina, ale tym razem nie skorzystaliśmy. Rzuciliśmy jeszcze okiem na kontrowersyjny hotel Hilton. Zdecydowanie szpeci otoczenie. Stoi tu już od wielu, wielu lat i ciągle budzi sprzeczne emocje.
Chłód i głód zaczęły dawać znać, ruszyliśmy więc na poszukiwanie jakiegoś godnego miejsca na spożycie posiłku. Piszę o tym w poetyce zaczerpniętej z filmu „Rejs”, bo podobnie jak w filmie tak i w Budapeszcie było nieco surrealistycznie. Wszystko przez ten deszcz i mgły. Do restauracji, którą wybraliśmy w Internecie był kawałek drogi, więc postanowiliśmy zdać się na instynkt. No i nas nie zawiódł. Odeszliśmy oczywiście trochę od najbardziej turystycznego rejonu i wypatrzyliśmy restaurację …, wielokrotnie nagradzaną w różnych konkursach. I słusznie. Zatrzymaliśmy się w niej na trochę dłużej, a potem zrobiło się ciemno, więc z przyczyn od nas niezależnych zakończyliśmy zwiedzanie Budy.
Jakiż to wniosek płynie z tego zwiedzania? Ano taki, że do Budy wybrać się warto, zdecydowanie, że jest to miejsce popularne i oblegane przez turystów nawet, gdy pogoda jest, co tu dużo mówić, paskudna. Dla miłośników pięknych widoków jest też wniosek dodatkowy – przyjeżdżajcie tu tylko wtedy, gdy mgły nie kryją widoków miasta. Swoją drogą patrząc na te tłumy zwiedzających zastanawialiśmy się jak tu jest w szczycie sezonu…No i na koniec jeszcze jedno. Buda podobnie zresztą jak Peszt ma w sobie ten nostalgiczny klimat znany z ulic Krakowa i Wiednia. Ale o tym klimacie napiszemy już innym razem.
Zwiedzanie Pesztu znajdziecie tu.
Jeśli
chcecie wiedzieć, co u nas słychać, obserwujcie nas na Facebooku i Instagramie;
jeździcie po Polsce i szukacie interesujących miejsc do zobaczenie, kupcie nasz ebook, w tym wpisie znajdziecie szczegóły, a klikając w poniższe zdjęcie przeniesiecie się do naszego sklepu.
Poniższy link jest afiliacyjny, będzie nam miło, gdy z niego skorzystacie.
Dodane przez Małgorzata Bochenek dnia 2016-01-06