Zwiedzanie Pułtuska , to przyjemne zajęcie
Pułtusk ma swoisty urok, ale kiedy odwiedziliśmy go po latach sprawiał wrażenie trochę zaniedbanego, a szkoda, bo ma naprawdę duży potencjał, aby stać się prawdziwą atrakcją turystyczną Mazowsza. Przydałoby się jednak odmalować kamienice w Rynku, no i odnowić zamek. Ale i tak zwiedzanie Pułtuska sprawiło nam przyjemność.
Pułtusk przez wieki słynął z nauki, tu kształciły się kadry dla Polski północnej i wschodniej. Dziś mieści się tu Wyższa Szkoła Humanistyczna.
Samochód zaparkowaliśmy na Rynku. Jest on bardzo długi, ma 400 metrów, ale może lepiej dałoby się wykorzystać tę powierzchnię, choć może nie powinnam narzekać, bo dojechaliśmy na samo miejsce. W środku Rynku jest wieża, w której mieści się muzeum, a obok ratusz.
Kolegiata
My zwiedzanie Pułtuska zaczęliśmy od kolegiaty, bo akurat skończyła się msza i był to jedyny czas, kiedy poza sezonem można wejść do środka. W sezonie, przynajmniej w ubiegłym roku, było to możliwe w wyznaczonych na tę okazję specjalnie godzinach. Wróćmy jednak do samego zwiedzania. Świątynia została ufundowana w połowie XV wieku. Jednak na jej wyglądzie szczególne piętno odcisnęło następne stulecie.
Na przedłużeniu południowej nawy bocznej została wybudowana przez biskupa Andrzeja Noskowskiego kaplica grobowa, która jest podobna do Zygmuntowskiej, na Wawelu. Nagrobek zasłużonego biskupa projektował Jan Maria Padovano.
Kolegiaty nie oszczędziły pożary i powodzie. Jednak w środku zachowały się wspaniałe renesansowe freski. My chodziliśmy z głową podniesioną do góry. Podobały nam się te na suficie, i te pod nim. Zostały one zamalowane po pożarze w XVI wieku i dzięki temu przetrwały do dziś w świetnym stanie. Kolegiata ma wspaniałe barokowe wyposażenie. Nam podobały się tablice z płaskorzeźbami poświęcone różnym, niegdyś ważnym osobom. Ledwo zdążyliśmy wszystko obejrzeć, a już kościelny zamykał drzwi.
Kościół pojezuicki
Z poczuciem niedosytu opuściliśmy tę naprawdę piękną kolegiatę i… poszliśmy do kolejnego kościoła, przy ulicy Piotra Skargi. Kościół jest pojezuicki. Dużo mniej efektowny niż kolegiata. Gdzieś na tyłach są podobno fragmenty murów obronnych, ale nam się nie udało do nich dotrzeć, mimo determinacji Marcina.
Pora zrobiła się południowa, stwierdziliśmy, że przed dalszym zwiedzaniem stanowczo nam się należy coś do jedzenia. W Rynku lokale może świetne, ale jakoś nie wyglądały zachęcająco.
Zwiedzanie Pułtuska – zamek
Poszliśmy więc na zamek, w którym mieści się dziś hotel. W restauracji o wdzięcznej nazwie „Karmazynowa” zjedliśmy smaczny posiłek, aczkolwiek porcje mogłyby być większe, a ceny niższe. W zamkowej restauracji unosił się jakiś specyficzny duch, taki trochę z minionej epoki.
Sam zamek z niecierpliwością wypatruje remontu. W niektórych miejscach odchodzi tynk i ja obawiałabym się, że zaraz zaatakuje grzyb. Wznosi się na sztucznie usypanym wzgórzu. W XII i w XIII wieku w tym miejscu znajdował się obwarowany gród, a właściwie kilka grodów. Potwierdziły to badania archeologiczne i odkryte podczas nich przedmioty.
Pierwsza murowaną budowlę wzniósł na wzgórzu biskup Paweł Giżycki. Był to prostokątny budynek mieszkalny z wieżą. Biskup Andrzej Krzycki przebudował go w duchu renesansowym. Został zniszczony przez Szwedów. Remont ciągnął się przez długie lata aż w 1919 roku zamek strawił pożar zaprószony przez dekarzy. Po odbudowie mieściły się tu urzędy. Te przebudowy i odbudowy mocno nadwyrężyły architekturę zamku. Od całości wyraźnie odcina się wieża, jakaś taka współczesna. Dziś w zamku mieści się Hotel Polonia.
Spacer po rzecznym wale był prawdziwą przyjemnością i żałowaliśmy, że ze względu na znikomą ilość czasu, był taki krótki.
Zwiedzanie Pułtuska – muzeum
Czekało na nas jeszcze muzeum, a w nim meteoryt oraz różne przedmioty znalezione podczas wykopalisk archeologicznych. Uwaga praktyczna, zanim wejdziecie do środka, spójrzcie na wieżę, w której mieści się muzeum – trzeba wejść na samą górę. Na każdej kondygnacji jest wystawa.
Wykopane przedmioty zachowały się w zadziwiająco dobrym stanie. Nam bardzo podobały się skórzane ciżemki. Dobry stan przedmioty zawdzięczają wilgoci, bo cztery metry pod rynkiem znajduje się jezioro. Przedmioty pochodzą z XIII do XVII wieku.
Meteoryt znaleźliśmy na niższej kondygnacji. Spadł on we wsi Ponikiew koło Pułtuska 30 stycznia 1868 roku w postaci deszczu meteorytowego.
Wieża, na której szczyt wędrowaliśmy była siedzibą władz miejskich i została wybudowana około 1405 roku. Był tu też sąd oraz pełniła funkcje obronne. Przez cały XV i XVI wiek stopniowo ją podwyższano, a potem dobudowano nowy budynek. Po wyjściu z muzeum przywitały nas na zewnątrz znaki zbliżającego się zimowego wieczoru. Niechybnie oznaczało to koniec wycieczki. Jeszcze tylko krótki spacer po długim rynku, rzut oka na kamienicę i koniec zwiedzania. Oczywiście w Pułtusku można zobaczyć jeszcze inne zabytki, ale tym razem czas zimowy dał nam okazję do zrealizowania opisanego tu scenariusza. Miasto jest ładne i jak to się dziś mówi „ma potencjał”, szkoda, ze chyba trochę uśpiony. Wrócimy tu pewno w lecie i zobaczymy czy była to słuszna obserwacja.
Jeśli
lubicie zwiedzać województwo mazowieckie, kliknijcie tu;
chcecie wiedzieć, co u nas słychać, obserwujcie nas na Facebooku i Instagramie;
jeździcie po Polsce i szukacie interesujących miejsc do zobaczenie, kupcie nasz ebook, w tym wpisie znajdziecie szczegóły, a klikając w poniższe zdjęcie przeniesiecie się do naszego sklepu.
Jeśli lubicie spacery po ciekawych miejscach, w których żyli niezwykli ludzie, wybierzcie się z nami do Konstancina.
Poniższy link jest afiliacyjny, będzie nam miło, gdy z niego skorzystacie.
Booking.com
Dodane przez Małgorzata Bochenek dnia 2016-02-23