
Zwiedzanie Łowicza i Księstwa Łowickiego
Jakoś tak się ostatnio składało, że Łowicz mijaliśmy po drodze i nie mieliśmy czasu, aby się w nim zatrzymać. Postanowiliśmy nadrobię tę zaległość i zaplanowaliśmy zwiedzanie Łowicza. Dzięki autostradzie podróż była krótka. Samochód zaparkowaliśmy na Rynku (parking jest płatny), było to wygodne, ale szczerze mówiąc lepiej by można ten plac wykorzystać.


Zwiedzanie Łowicza – muzeum
Zwiedzanie rozpoczęliśmy od wizyty w muzeum regionalnym. Obejrzeliśmy dwie wystawy czasowe i jedną stałą. Bardzo ciekawa była wystawa (czasowa) o łowickim stroju ludowym, jak się przez lata zmieniał i w jakich okolicznościach był noszony. Część archeologiczna interesowała nas mniej. Za to zdjęcia starego Łowicza, salon z XIX wieku i przedmioty z kolekcji Władysława Tarczyńskiego były ciekawe. Ukazują one rozwój miasta od średniowiecza do XX wieku.
Jest tam też duży dział etnograficzny pochodzący ze zbiorów Anieli Chmielińskiej. Znajdujący się obok muzeum skansen był zamknięty. Muzeum mieści się w gmachu dawnego seminarium duchownego. Budynek zaprojektował w końcu XVII wieku Tylman z Gameren. Na uwagę zasługuje dawna kaplica św. Karola Boromeusza, znajdująca się na parterze. Dziś jest tu wystawa poświęcona sztuce baroku w Polsce, ale warto obejrzeć naprawdę piękne freski autorstwa Michała Anioła Palloniego.









Łowicz ma niezwykle ciekawą historię. Tak, był miastem przez stulecia znajdującym się w granicach polskiego państwa, ale jednocześnie istniało Księstwo Łowickie. Powstało już w 1136 roku, należało do arcybiskupów gnieźnieńskich, obejmowało dwa miasta i 116 wsi. Po rozbiorach zostało przejęte przez Prusy, potem przez Napoleona, aż wreszcie stało się własnością carów rosyjskich, a konkretnie zostało nadane przez cara Aleksandra księciu Konstantemu i jego żonie Joannie Grudzińskiej. W carskich rękach pozostało aż do I wojny światowej.
Zwiedzanie Łowicza – bazylika
My zaś po zwiedzeniu muzeum udaliśmy się do bazyliki, bo ze względu na pierwszych właścicieli w Łowiczu kościołów jest wiele. Ale według podróżującego w XIX wieku Aleksandra Jankowskiego („Wycieczki po kraju”) tylko kolegiata (bazyliką została później) zasługuje na uwagę. A nawet więcej : „Co do ilości pamiątek historycznych i zabytków sztuki kolegiata łowicka może zająć najpierwsze miejsce w kraju.” My niestety wszystkich wspaniałości nie mogliśmy obejrzeć, bo w kościele trwał remont i do jego lewej nawy nie dało się wejść, tym samym nie zwiedziliśmy muzeum katedralnego. A w otwartej części na naszej drodze stanął ambitny kościelny, który własną piersią zasłonił wejście do prezbiterium.


Opisany nagrobek
Na szczęście najładniejszy zabytek, pomnik prymasa Uchańskiego, znajduje się przed prezbiterium. Zachwycał się nim Aleksander Janowski we wspomnianym już przewodniku: „To najpiękniejszy rozkwit odrodzenia na ziemiach polskich. Draperia miękkich szat zdumiewa naturalnością, rysunek rąk nieskazitelny. Oparcie lewek ręki na książce tętniące życiem, ale koroną dzieła jest twarz prymasa, tak piękna i miękka w rysunku, że zda się krew krążyć pod chłodną powłoką alabastru. A w twarzy tej znaczy się i duma rwącego się do reformacji ducha i wykwit interrexa, który sprawia sobie za 10000 dukatów pontyfikalne szaty do koronacji Walezjusza.
Nawet marmur był zbyt ciężkim i grubym dla wykwintnego arcybiskupa. W miękki alabaster zakuta postać zda się lekko spoczywać, aby na daną chwilę przywdziać ów przepyszny pontyfikalny strój i prowadzić dalej chwilowo przerwany obrzęd. Pomnik Uchańskiego pod względem sztuki śmiało można uważać za najpierwsze dzieło rzeźby renesansowej po pomnikach królów, – żywy obraz cudnie kwitnącego w promieniach zygmuntowskiego słońca rozwoju kraju.”

Następnie jest krytyczny opis pomnika prymasa Firleja. Tego już nie mogliśmy zobaczyć z powodu niechęci kościelnego do turystów. Wobec tego tylko fragment, bo nie mogłam się oprzeć: „A już szczytem okropności jest stojąca w nogach olbrzymia infuła wysoka jak 1/3 wzrostu arcybiskupa, który w nią nie tylko z głową, lecz szyją i ramionami bezpiecznie mógłby się pomieścić.” Może uda Wam się dostrzec pomnik na zdjęciu z lewej strony.

Wnętrze świątyni jest renesansowo-barokowe. Gdyby nie remont byłoby całkiem przyjemne. Ołtarz został nakryty łowickim materiałem i to nam się naprawdę podobało.

Zwiedzanie Łowicza – inne miejsca
Usiłowaliśmy odwiedzić pozostałe kościoły, zachęceni informacjami na stronie miasta. Tylko do kościoła znajdującego się przy klasztorze sióstr bernardynek udało się wejść do środka. I zawsze mnie to zastanawia, bo z jednej strony władze miejskie zachęcają turystów do odwiedzić w danym miejscu pokazując zabytkowe kościoły, a z drugiej strony nie są w stanie porozumieć się z władzami kościelnymi, aby te kościoły można było zobaczyć. Ale dość narzekania, kontynuujemy spacer po mieście.

Przeszli ładną ulicą Zduńską do Nowego Rynku, zadziwiającego trójkątnym kształtem, otoczonego niskimi, pełnymi uroku kamieniczkami. Rynek jest wyłożony kostką, ale w niektórych miejscach pozostawiono stary, średniowieczny bruk.



Nie zobaczyliśmy zamku, bo dowiedzieliśmy się, że znajduje się w rękach prywatnych, jest ogrodzony i nic nie widać. Poza tym „to ruiny, panie, ruiny”, mówili pytani mieszkańcy miasta.
Obiad zjedliśmy w restauracji przy hotelu, mieliśmy inny plan, ale ponieważ restauracja „Powroty”, w której planowaliśmy zjeść była jeszcze zamknięta udaliśmy się do hotelowej „Polonii” i był to dobry wybór, bo jedzenie było naprawdę smaczne.
W Łowiczu nam się dość podobało. Pasiaste elementy dekoracyjne pojawiały się wszędzie, nawet na autobusach miejskich. Zaskoczył nas też dużą ilością tablic poświęconych ludziom i wydarzeniom. Natomiast w biurze informacji turystycznej należałoby posadzić osobę, która więcej wiedziałaby o mieście, bo porada, aby iść do biura przewodników, po drugiej stronie Rynku, to żadna porada.

Zwiedzanie Łowicza, a właściwie Księstwa Łowickiego
W drodze powrotnej postanowiliśmy odszukać słup wskazujący granicę Księstwa Łowickiego. Zachowały się dwa, my postanowiliśmy znaleźć ten bliżej Warszawy w Patokach. Zjechaliśmy nawet z drogi do samej wsi, ale okazało się, że niepotrzebnie, wystarczyło pojechać dalej jakieś 200 i spojrzeć w lewo. Zatrzymaliśmy się i sfotografowaliśmy słup z każdej strony. Tak swoją drogą to przyczynek do opisu znajdującego się w przewodnikach. Na szczęście zawsze można kogoś zapytać (i my tak zrobiliśmy) i poszukiwane miejsce można odnaleźć.

Ostatnim naszym celem był Bolimów. Chcieliśmy zobaczyć w Rynku łuskę pocisku, ślad po okropnym ataku gazowym z czasów pierwszej wojny. W okolicy Bolimowa przebiegała linia frontu, Niemcy po raz pierwszy użyli gazu bojowego, zginęło 11 tys. osób. Podczas kolejnego ataku mieli pecha, bo wiatr zmienił kierunek i gaz zatruł też żołnierzy niemieckich. Łuska wisi i służyła niegdyś podobno jako pożarowy gong. Jest dość niepozorna choć związana z nią historia jest tragiczna.

W Bolimowie mieliśmy szczęście, bo organista akurat przyszedł do kościoła pod wezwaniem św.Anny i mogliśmy wejść do środka. Jest to interesująca budowla renesansowa z ciekawym ołtarzem. Rodzi się tylko pytanie czy zwiedzanie kościołów należy wiązać ze szczęściem, a może lepiej byłoby znaleźć sposób by można było je zwiedzać w wyznaczonych godzinach ?

Jeśli
lubicie zwiedzać województwo łódzkie, kliknijcie tu;
chcecie wiedzieć, co u nas słychać, obserwujcie nas na Facebooku i Instagramie;
jeździcie po Polsce i szukacie interesujących miejsc do zobaczenie, kupcie nasz ebook, w tym wpisie znajdziecie szczegóły, a klikając w poniższe zdjęcie przeniesiecie się do naszego sklepu.
Poniższy link jest afiliacyjny, będzie miło, gdy z niego skorzystacie.
Booking.com
Dodane przez Małgorzata Bochenek dnia 2016-02-08

