Zamek w Ciechanowie i próba zwiedzenia Krasnego
Była chłodna, mglista niedziela, a my postanowiliśmy zobaczyć zamek w Ciechanowie. Byliśmy tu już grubo ponad dziesięć lat temu, kiedy przygotowywałam „Mazowsze na weekend”. Jest on nadal udostępniany przez Urząd Marszałkowski i naprawdę nie jest to moja wina, jeśli jakieś informacje są już nieaktualne. Ale wracając do Ciechanowa, na samym początku, jeszcze przed wyjazdem, zdziwiły nas godziny otwarcia obiektu w niedzielę: 8-16. Są one może dobre dla pracowników placówki, natomiast dla zwiedzających już niekoniecznie. No bo powiedzcie sami, kto wybiera się zwiedzać zamek w niedzielę o ósmej rano?!
Sam zamek zmienił się trochę, bo dobudowano do niego szklany pawilon. Może nie najlepiej pasuje do starych murów. Na piętrze znajduje salka multimedialna, a na dole mała ekspozycja odnalezionych przedmiotów. Prosiłoby się o trochę więcej interaktywnego zwiedzania, no ale może przestrzeń nie pozwala. Zwiedza się baszty w towarzystwie przewodnika. Podczas zwiedzania warto czytać informacje znajdujące się na tablicach. Można się z nich wiele dowiedzieć o historii zamku i książąt mazowieckich. Od przewodnika też, ale nasz przewodnik nieco mijał się z prawdą historyczną.
Historia
Zamek wybudowano w latach osiemdziesiątych XIV wieku, kiedy to Mazowszu zagrażały najazdy litewskie. Podczas zagrożenia mieli się tu zmieścić mieszkańcy wraz z dobytkiem. Jedyną drogę do zamku stanowił drewniany most nad Łydynią i jej rozlewiskami, który łatwo było zdemontować. Zamek nigdy nie został zdobyty, choć próbowali tego dokonać Krzyżacy. Granica z państwem krzyżackim biegła wtedy za murami zamkowymi na rzece Łydyni.
Po śmierci ostatniego księcia mazowieckiego stał się własnością królowej Bony i został przebudowany w duchu renesansu na jej siedzibę. Po jej wyjeździe z Polski zaczął podupadać. Został zniszczony, oczywiście podczas potopu szwedzkiego, jak większość polskich zamków.
Muzeum Szlachty Mazowieckiej w Ciechanowie w 2005 ogłosiło konkurs na rewitalizację zamku, a przy okazji przeprowadzono badania archeologiczne i ku ogólnemu zaskoczeniu w najniższych warstwach pod dziedzińcem odsłonięto drewniane i kamienno-ceglane konstrukcje z XIII wieku.
Rewitalizacja
W ramach działań rewitalizacyjnych dobudowano wspomniany na początku pawilon i podniesiono wieże. Jednak chyba coś poszło nie tak, jak trzeba, bo podniesienie wież uniemożliwiło oglądanie okolicy, a zdjęcia mogą robić tylko wysokie osoby. Poza tym posadzka na wieżach w czasie lekkiej niepogody robi się tak śliska, że zagraża złamaniem nogi. Może warto było o tym pomyśleć.
Dalsze prace rewitalizacyjne wstrzymano, bo pojawiły się dwie rozbieżne koncepcje. Jedna z nich zakładała wkomponowanie w zamkowe mury szklanych powierzchni wystawienniczych, druga zrekonstruowanie zamku. Sprawa trafiła do sądu, a pieniądze z UE trzeba było oddać.
Krasne
Po wizycie w Ciechanowie postanowiliśmy udać się do Krasnego, aby zobaczyć kościół i nowe muzeum Krasińskich. Ale nie mieliśmy szczęścia, bo choć oba obiekty zostały wyremontowane z pieniędzy przeznaczonych na rozwój potencjału turystycznego, zastaliśmy je zamknięte. W mieszczącym się w dawnej wieży ciśnień muzeum przeczytaliśmy, że można je zwiedzać od poniedziałku do piątku w godzinach 9-14, w sobotę 9-12, o niedzieli ani słowa.
A z kościołem to była cała historia. Marcin poszedł do księdza z prośbą, aby go otworzył. Ksiądz powiedział, że jest otwarty, a jak nie to organista nam otworzy (wskazał palcem na przemykającego po ulicy człowieka). Dało się wejść do przedsionka i przez kratę spojrzeć na wnętrze. A kiedy wyszliśmy, aby znaleźć organistę, nie było po nim ani śladu. Po prostu, zobaczył turystów i uciekł. I w takiej sytuacji zastanawiam się, czy pieniądze wydane podniesienie walorów turystycznych Krasnego, zostały naprawdę dobrze wydane.
Na koniec, żeby nie było tak poważnie i interwencyjnie, krótka historia, a właściwie legenda opowiadana na zamku w Ciechanowie. Rzecz dotyczy nazwy przepływającej nieopodal rzeki. Łydynia, tak się rzeka nazywa, miała ponoć swoją nazwę wziąć od …łydek królowej Bony. Ta ostatnia, przybywszy do Ciechanowa, strudzona drogą, postanowiła ochłodzić się w rzece. Myślała, a jakże, że tej ochłody zażywa bez świadków. Tak jednak nie było. Swoje nogi ukazała będącym nad rzeką okolicznym chłopom. Widok jej łydek zrobił na nich szczególne wrażenie, co skwitowali okrzykiem „łydy ma”. No i cóż – stąd „Łydynia”.
W drodze powrotnej zrobiliśmy kilka mazowieckich zdjęć:
Jeśli
lubicie zwiedzać województwo mazowieckie, kliknijcie tu;
chcecie wiedzieć, co u nas słychać, obserwujcie nas na Facebooku i Instagramie;
jeździcie po Polsce i szukacie interesujących miejsc do zobaczenie, kupcie nasz ebook, w tym wpisie znajdziecie szczegóły, a klikając w poniższe zdjęcie przeniesiecie się do naszego sklepu.
Jeśli lubicie spacery po ciekawych miejscach, w których żyli niezwykli ludzie, wybierzcie się z nami do Konstancina.
Poniższy link jest afiliacyjny, będzie nam miło, gdy z niego skorzystacie.
Booking.com
Dodane przez Małgorzata Bochenek dnia 2016-01-11