Rosół Marcina, idealny przepis dla każdego
Rosół to zupa w sam raz na zimowy obiad, choć przecież z przyjemnością jemy ją także w innych porach roku. Jak zrobić naprawdę dobry rosół ?
Rosół Marcina – składniki:
włoszczyzna czyli sprzedawany zestaw jarzyn składający się z marchwi, pietruszki, selera i pora ( w Krakowie pieszczotliwie zwana „jarzynką” ),
jedna cebula,
udko z kurczaka,
sól.
Rosół Marcina – przygotowanie
Do kwestii przypraw dojdziemy za chwilę. A teraz po kolei. Udko kurczaka myjemy zalewamy zimną wodą – jakieś 4 – 5 litrów i zaczynamy gotować. Dość szybko na powierzchni pojawiają się tzw. szumy. Starannie usuwamy je aż do czasu gdy wydawać nam się będzie, iż powierzchnia naszej przyszłej zupy jest czysta.
Woda się gotuje, szumów nie ma – czas na warzywa. Obrane i pokrojone – jeśli zachodzi taka konieczność, wrzucamy do gotującego się wywaru. Kiedy zaś konieczność zachodzi ? Ano wtedy, gdy jedna z marchewek przypomina wielkością długopis, a druga lewarek do zmiany biegów w samochodzie. Raczej nie ugotują się w tym samym czasie. Zmniejszamy ogień pod garnkiem, przykrywamy i właściwie mamy 2 godziny wolnego czasu.
No może niezupełnie, bo jeszcze musimy zająć się cebulą. Cebulę obieramy i skutecznie opiekamy, a może raczej osmalamy nad ogniem. Tak nieestetycznie wyglądający obiekt dodajemy do wywaru. Po co ? Dla smaku i pięknego koloru naszej zupy. W wolnym czasie… To może innym razem opowiem.
Rosół Marcina – kilka uwag na koniec
W każdym razie po dwóch godzinach rosół wygląda dobrze, ale jeśli jeszcze go nie posoliliśmy ( obiecałem, ze do tematu przypraw wrócimy ) to smakuje raczej słodko. Teraz więc czas na sól i jeszcze chwilę gotowania. I to już koniec. Czasu upłynęło sporo, ale umówmy się nie napracowaliśmy się zbytnio. Jeśli smak wydaje się nam zbyt mało wyrazisty proponuję użyć jako przypraw pieprzu i …sosu sojowego. Ten ostatni dodany w małej ilości – jakaś łyżka na całość zupy dodaje rosołowi wyrazistości.
Kwestia klusek czy jak kto woli makaronu to sprawa indywidualna. Warto jednak nie rozgotowywać tego jakże potrzebnego dodatku. To jeszcze jednak nie koniec historii naszego rosołu. W końcu ugotowaliśmy ze 3 litry lub więcej tej zupy. Zapewniam nie pomyliliśmy się.
Część rosołu jemy „klasycznie”. Część mrozimy w zamrażarce w specjalnych pojemniczkach jako bazę do różnych zup, dodatek do risotto ( o tym też kiedyś napiszę ). Z części możemy zrobić… zupę w stylu azjatyckim. Wystarczy dodać trochę więcej sosu sojowego, trochę świeżego imbiru, pokrojone w paski kawałki gotowanego kurczaka i kawałki usmażonego naleśnika.
Ot tak wariacja na temat kuchni azjatyckiej. W rosole są ugotowane świetne warzywa. To baza dla sałatki warzywnej tak przez wielu lubianej, a w wielu krajach nazywanej „rosyjską”. Jeśli gdzieś w restauracji we Francji, Szwajcarii czy Hiszpanii zobaczycie, że podają sałatkę rosyjską to będzie to coś przynajmniej podobnego do naszej tradycyjnej sałatki warzywnej.
Mięso z udka samo odpada od kości i jest idealnie ugotowane. Nadaje się znakomicie na dietetyczne dania takie jak choćby potrawka kurczaka w sosie cytrynowym z ryżem. To już koniec opowieści mało produktów, mało pracy, świetny efekt, wiele możliwości. Gotujmy rosoły.
Przepisy na inne zupy znajdziecie tu.
Dodane przez Marcin dnia 2012-12-30