Plasencia i jej wspaniałe zabytki
Plasencia to było pierwsze miasto w Estremadurze, które zwiedziliśmy. Zaraz na początku przekonaliśmy się, co to znaczy jeździć po wąskich uliczkach starych miast. Mieliśmy wyjątkowego pecha, bo właśnie zgodnie z XII-wieczną tradycją trwał wtorkowy targ. Oznaczało to, że jazda po mieście była jeszcze trudniejsza. Przed wyjazdem kupiliśmy aplikację nawigacyjną Tom-tom i o ile na prostych drogach sprawiała się dobrze, problemy zaczynały się w wąskich uliczkach starych miast. Spróbowałam przeciskać się samochodem wśród straganów i tłumu kupujących, ale zaraz zrezygnowałam. Wyjechałam poza obręb murów miejskich i zaparkowałam samochód na pierwszym napotkanym parkingu, nie przejmując się, że w hotelu był parking.
Plasencia – trochę historii
Z walizką udaliśmy się do hotelu, który mieścił się w dawnym pałacu. Było stąd blisko zarówno do katedr, jak i do Rynku Głównego. Plasencię ufundował król Alfons VIII w 1186 roku. Miasto leży u stópSierra de Gredos i z trzech stron otoczone jest wodami rzeki Jerte. Król również wybudował mury miejskie ze względu na zagrożenie ze strony Arabów. Dziś zostały odrestaurowane, można zwiedzać ich część. Zachowało się siedem bram miejskich.
Plasencia – katedry dwie
Najważniejszym zabytkiem w Plasencii są katedry: stara i nowa. Zostały wybudowane tyłem do siebie. Z zewnątrz wyglądają jak jedna budowla. Wcześniejsza, romańska, powstała w XIII i XIV wieku, nowszą wznoszono od 1498 przez część XVI wieku i właściwie jej nie ukończono. W nowej katedrze uwagę zwracają dwa niezwykle bogate ołtarze.
Plasencia – Rynek Główny
Plasencię będziemy wspominać jako niezwykle urokliwe miejsce. Malownicze uliczki, zabudowane pałacami i starymi kościołami są pełne życia, nie tylko we wtorek. Kiedy zniknęły stragany, swój urok pokazał także Rynek Główny. Na górze ratuszowej wieży jest powszechnie znany Abuelo Mayorga, postać która wybija kolejne godziny.
Pod arkadami są przyjemne bary i restauracje z oryginalnymi potrawami. W barze Espanol spotkaliśmy Agnieszkę z Lublina (pozdrawiamy serdecznie). A było tak: usiedliśmy, jak to mamy w zwyczaju, przy barze i zamówiliśmy po kieliszku wina. Barman spytał, skąd jesteśmy. No i kiedy się dowiedział poszedł do kuchni i przyprowadził pracującą tam Agnieszkę.
Plasencia – spacer po mieście
Później weszliśmy na miejskie mury. Można spacerować po dwóch poziomach, ale tylko jakieś 350 metrów. Widok jest za to wspaniały. A wcześniej warto obejrzeć film, przedstawiający historię miasta.
Na wystawach sklepowych królowały czereśnie, podczas naszej wizyty te sztuczne. W dolinie rzeki Jerte jest mnóstwo drzew czereśniowych, więc lokalnymi produktami są tu dżemy i likiery czereśniowe. Kuchnia w Plasencii ma cechy charakterystyczne dla kuchni z Estremadury, ale ze względu na bliskość Kastyliijest to raczej ciężka odmiana. Je się tu dużo mięsa, popularna jest zwłaszcza szynka belota, czyli pochodząca ze świń karmionych specjalnymi żołędziami. Widzieliśmy takie czarne świnie jak sobie spokojnie biegały po polu. Wyglądało to całkiem zabawnie.
Spanie, jedzenie i dalsza część spaceru
Wieczór spędziliśmy w restauracji „Tentempie”, gdzie serwowano trochę lżejsze jedzenie. Było też bardziej wymyślne w formie. Miło wspominam warzywa smażone w czymś w rodzaju tempury.
W Plasencii spaliśmy w pałacu. Był to pierwszy z pałaców w których zatrzymaliśmy się na nocleg podczas tej wyprawy. Tak się składa, że Estremadura była bardzo bogata, szczególnie w XVI wieku, stąd pochodziło wielu konkwistadorów, którzy przywozili z Nowego Świata złoto i budowali wspaniałe pałace. Dziś niektóre z nich przeznaczono na hotele. Taką funkcję pełni też dawny klasztor (dziś parador). My byliśmy bardzo zadowoleni z mieszkania w naszym pałacu, tym bardziej, że na recepcji pracowała Ania z Lubina, więc można było porozumiewać się bez problemów, no i trochę pogadać (serdecznie pozdrawiamy).
Dawna dzielnica żydowska
W dawnej dzielnicy żydowskiej na chodniku są tabliczki z nazwiskami starych mieszkańców. Żydzi mieszkali tu od samego początku, czyli od czasów, kiedy król Alfonso VIII powołał miasto do życia. W XV wieku żyło 200 rodzin. Wtedy też Żydzi zostali wygnani z Hiszpanii.
Nie wiem czy ten krótki opis miasta zachęcił was do wizyty w Plasencii. Nie oszałamia ona może bogactwem zabytków, jak inne miejsca w Estremadurze, ma jednak swój klimat, klimat miasta, gdzie ludzie wśród uroczych zaułków spieszą do pracy lub na kawę czy kieliszek wina z przyjaciółmi. Zachęcam więc do choćby krótkiej wizyty i spaceru po starej części miasta.
A jeżeli będziecie chcieli mieć trochę przygody, zlekceważcie swój nawigator i jedźcie przez góry. Droga wspina się na jakieś 1500 metrów i rozciągają się stąd wspaniałe widoki. A Plasencię widać z daleka, jak rozkłada się na wzgórzu.
Jeśli lubicie Hiszpanię, zerknijcie tu.
Chcecie na bieżąco śledzić nasze podróże, obserwujcie nas na Facebooku i Instagramie.
Zainspirujcie się do odwiedzenia ciekawych miejsc w Polsce, kupując nasz ebook, szczegóły na jego temat znajdziecie w tym wpisie, a klikając w zdjęcie, przeniesiecie się do naszego sklepu.
Poniższy link jest afiliacyjny, będzie nam miło, jeśli z niego skorzystacie.
Booking.com