Dla tych, którzy zostają w Warszawie na weekend i nie pójdą na piknik naukowy, mam propozycję – pojedźcie do ogrodu botanicznego. Można do niego dostać się z dwóch stron: z Powsina i z Konstancina. Ja wybrałam drugi wariant. Na pierwszym rondzie w Konstancinie (niech was nie zmyli napis Bielawa), trzeba zjechać w prawo w ulicę Borową. No i dalej aż dojedziemy do ogrodu. Są tam parkingi, w weekendy płatne. Bilet normalny kosztuje 6zł.
A potem już samo zwiedzanie, albo po prostu siedzenie na którejś z ławeczek.
Jest tu mini szlak górski z charakterystyczną roślinnością, wczoraj był zamknięty.
Właśnie zakwitły róże, więc zapach był nieziemski.
Pojawiły się charakterystyczne dla polskiego krajobrazu maki. Nie zawsze wywoływały złe skojarzenia.
W parku są też grządki z roślinami leczniczymi.
Można wejść do szklarni. Jest tam duchota trudna do wytrzymania.
Ale są ryby charakterystyczne chyba dla wszystkich palmiarni w Polsce.
Po powrocie do domu napijcie się sangrii zrobionej według przepisu Marcina.
My na weekend wyjeżdżamy. Gdzie? To niespodzianka. Przeczytacie jutro, mam nadzieję.
Dodane przez Małgosia dnia 2013-06-14